"Suffering belongs to life (...)"

Hej !!

Mogłabym napisać Wam wszystkim, że jest cudownie i wszystko mi idzie tak jak bym chciała i że jestem już coraz bliżej celu, ale nie. Nic mi nie idzie. Bo sama nie daję temu pójść.

Miałam dzisiaj okropny dzień. Coraz częściej doświadczam czegoś, czego do tej pory potrafiłam się wyzbyć. Uczucia które są we mnie są sprzeczne. Czasami wydaje mi się, że naprawdę jestem ludziom potrzebna, że coś znaczę a innym razem, że wszyscy mnie potrzebują bo mają w tym jakiś interes a potem ... zapominają i już nie potrzebują.
Mega słabe, ale sama się na to godzę. Sama dałam im na to przyzwolenie.

Czasem wydaje mi się, że nie mogę pozwolić sobie na słabości. Nie mogę się pomylić. Cała praca jaką wykonuję musi być zrobiona na 100% bo inaczej świat by się skończył. Chociaż miałabym robić coś wbrew sobie to i tak to zrobię, bo muszę. I zrobię to sama. Mogę Ci pomóc, ale sama tej pomocy nie chcę. Czemu? Bo się już przyzwyczaiłam, że w każdej sytuacji życia mogę liczyć tylko na siebie. Że nikt i nic nie jest w stanie mi pomóc, jeśli nie pomogę sobie sama.

Nie lubię być słaba. Czasem myślę, że pomoc czy rozmowa z kimś o moim problemie to słabość a ja nie lubię być słaba. Nie mogę być słaba.

Boje się. Boję się wejść w nowe relacje i ciągle stoję w tym samym miejscu. Czemu? Bo tak bardzo siebie nienawidzę, że nie jestem w stanie pojąć, że ktoś mógłby mnie pokochać. Ludzie wchodzą w związki, zakładają rodziny a ja czas spędzam na balkonie z komputerem na kolanach i lampką wina w dłoniach i zastanawiam się, który to już rok .... .

" Gdybyś była chuda to on chciałby z Tobą być", "Nie widzisz jak Ty wyglądasz?! Kto by Cię chciał", "Za dużo jesz według mnie", "Nie pij tyle tej wody bo Ci się żołądek rozepcha" - wierzę w to wszystko i pozwalam, żeby te wszystkie słowa mnie wartościowały. A jak nie wierzę, to mam poczucie winy, że przecież oni chcą dla mnie dobrze a ja nie daję sobie pomóc. Tylko to dobrze nie zawsze jest takie dobre ... .

Czasem lubię zamknąć oczy i pomyśleć o tym jaka była kiedyś. Spokojna, radosna, beztrosko rozmawiająca ze mną. Myślę o tym jak życie bardzo ją skrzywdziło ; przez męża, który był psychiczny, przez chorobę dziecka, przez to, że straciła ojca w bardzo młodym wieku. Związała się z innym facetem, ale nie było lepiej. Brak pieniędzy wykańczały ją każdego dnia. Czasem lubię zamknąć oczy i wyobrazić sobie ją jak nadal jest tak beztroska, jak nadal siadamy na balkonie pyta co u mnie, kiedy rozmawiamy z lampką wina bez krzyku i wzbudzania poczucia winy.

Dochodzę do wniosku że, mam wyrzuty sumienia. Za dużo wyrzutów sumienia, za dużo lęków i za dużo nienawiści do siebie samej. Czasem myślę, że mogłabym zniknąć, zaszyć się gdzieś daleko stąd.

I mogłabym napisać, że ... . Muszę walczyć. Bo jutro jest kolejny dzień. I dla tego dnia i ludzi warto walczyć. Dla siebie, warto walczyć.

Tylko czy chcę? Może mam już dość.

Cały mój świat upadł. I nawet o to obwiniam siebie.


"Nie mówiłem im, że będę walczył, mówiłem, że dosyć mam nieudanych prób.

Słowa były wtedy lżejsze od tlenu i częściej prosiły mnie - już nic nie mów.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kanapki z Awiteksu i sok marchewkowy

Wodne wyzwanie

Powroty do życia bywają trudne