Inne spojrzenie

Hej!!

Czasami chciałabym się przenieść do innego świata. Do świata w którym wszystko mogłabym zacząć od nowa. Do świata w którym nie mam takiej czy innej historii, gdzie mogłabym być totalnie wolna.

Ograniczenia. To one nie pozwalają Ci działać. Masz w sobie moc. Jesteś niepokonana.
Takie masz serce. Nie pozwól nikomu pisać scenariusza Twojego życia, nie daj sobie wmówić kim masz być, jak będzie wyglądać Twoja przyszłość, co osiągniesz.

Masz serce wojownika. Wojowniczki. Jesteś silna. Problem w tym, że kiedy zbyt długo słuchasz o tym jak jesteś słaba i beznadziejna zaczynasz w to wierzyć i coraz bardziej wciągasz się w ten wir z którego nie tak łatwo wyjść.


Przykład? Bardzo proszę.

Każdego dnia po pracy wmawiałam sobie, że nie dam rady się nigdzie ruszyć bo jestem wykończona. Ale dzisiaj było inaczej.

Wstałam rano. Ubrałam się. Zeszłam na dół, zjadłam śniadanie ( nie było w nim owsianki, warzyw, owoców i innych zdrowych produktów), wypiłam kawę, porozmawiałam z mamą i pojechałam.
O 9.30 byłam już na miejscu. Słońce niemiłosiernie dawało się we znaki.
10 godzin spędziłam w pracy - w upale 34* gdzie nawet na chwilę nie mogłam pójść do cienia i usiąść. Wypiłam ponad 2 litry wody, a kiedy na zegarze wybiła 18.30 i powoli mogłam się zbierać i liczyć dziękowałam Bogu, że jeszcze żyję.
Przyjechałam do domu. Wjeżdżając do garażu zobaczyłam rower.
Pierwsza myśl " Tak! Idź chociaż na chwilę" a druga " Nie no. Po takim dniu? Oszalałaś! I tak nie dasz rady, umrzesz ze zmęczenia"
Przebrałam się z firmowych rzeczy i pojechałam.

Przejechałam 9 km w 30 minut. Nic specjalnego, co nie? Kondycja leży. Ale nie to jest istotne w tej całej historii.
Mamy taką dużą górę, naprawdę spore wzniesienie. Kiedyś w tych czasach gdy rower był moim przyjacielem i jeździłam na nim codziennie wyjeżdżałam tylko do połowy tej góry.

Cztery razy chciałam się poddać. Cztery razy zmieniałam przerzutki na coraz to mniejsze myśląc, że nie dam rady i zejdę. Pójdę. Przecież nic się nie stanie.
Ale nie zeszłam. Wystarczyła mi jedna myśl, która towarzyszyła mi przez cały ten podjazd. Jedna myśl, która pozwalała mi uwierzyć w siebie, uwierzyć w to, że mogę to zrobić. Nie ważne jak szybko, nie ważne jak by mnie bolały nogi od jechania na takich niskich przerzutkach - ale mogę i zrobię to. I zrobiłam. Wyjechałam na sam szczyt i dopiero kiedy tam dotarłam zauważyłam, że mam otarte całe dłonie od za mocnego ściskania kierownicy.

Wróciłam do domu. Bolało mnie wszystko. Ale dzisiaj był przełomowy dzień. Udowodniłam samej sobie, że chcieć to móc.

To co robisz pokazuje Ci gdzie jesteś ale to o czym marzysz podpowiada Ci gdzie powinieneś być, gdzie możesz być. 
A ja jeszcze będę daleko stąd, tam gdzie nie dotarły nawet moje marzenia.



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kanapki z Awiteksu i sok marchewkowy

Powroty do życia bywają trudne

Wodne wyzwanie